niedziela, 25 marca 2018

dyńkon II

Bardzo lubię spotkania lalkowe.

Byłam w moim życiu na tylu, że połowy sama nie pamiętam a jeśli ktoś obserwował mnie tu lata temu może pamiętać, że zdarzały się takie, po których na blogu narzekałam straszliwie. Mimo tego meety wspominam raczej pozytywnie, dlatego bardzo ucieszyłam się kiedy przeczytałam, że kolejne takie spotkanie odbędzie się niedługo we Wrocławiu.

Na poprzednim dyńkonie nie byłam (a żałuję!), to był mój pierwszy i zdecydowanie warto było ruszyć się tego dnia z domu. Dzień wcześniej, podczas pakowania i ogarniania moich lalek cieszyłam się trochę tak, jak zawsze cieszyło się w szkole podstawowej a w samym dniu spotkania bardzo się stresowałam, szczególnie kiedy uświadomiłam sobie jak dużo osób zadeklarowało że się zjawi.

Okazało się, że wcale nie miałam czym się przejmować. Wszyscy uczestnicy byli dla siebie bardzo mili, jakbyśmy wszyscy znali się od bardzo dawna (chociaż przed spotkaniem miałam kontakt tylko z częścią z nich), a spotkanie się z tyloma osobami które interesują się tym co ja zawsze jest świetnym doświadczeniem.

Bardzo się cieszę, że mogłam się pojawić na dyńkonie, zobaczyć tyle pięknych lalek, spotkać w końcu na żywo osoby z którymi wcześniej rozmawiałam jedynie przez internet i poznać te, z którymi wcześniej nie rozmawiałam wcale.

Ilość lalek zmienia się z osobą liczącą, ale na pewno było ich ponad sto, ponoć około 115, a uczestników... 20? Zrobienie zdjęć wszystkim lalkom było niewykonalne, dużo z tych które zrobiłam zostanie na dysku jako nienadające się do publikacji - ale wrzucam najlepsze 50.

Nawet nie chcę zabierać się za podpisywanie lalek, bo notkę skończyłabym pisać chyba za tydzień, ale jeśli ktoś rozpoznaje swoją dyńkę - krzyczcie na mnie w komentarzach, a ja wszystko dopiszę.













































































































































Czas na największe zdjęcie grupowe jakie kiedykolwiek zrobiłam. Szczerze podziwiam dziewczyny za ustawienie wszystkich lalek razem, ja bym się poddała.


miyoung

Kilka dni temu pisałam, że Miyoung, moja Pullip Princess Ann dawno temu dostała różowe włosy i teraz jest już skończona. Los chciał, że zamieszkała u mnie w międzyczasie nowa panna (którą pochwalę się tu pewnie na dniach, chociaż kto obserwuje grupy lalkowe pewnie ją już widział) która chwilowo dostała tego różowego wiga i w nim już została, chociaż swojego miała dostać kilka dni później. Tak właśnie Miyoung została skazana na przejęcie włosków, które na początku miały powędrować do mojej nowej panny.

Trochę martwiłam się czy brązowe włosy będą na Miyoung wyglądać tak ładnie, jak różowe - okazało się że to był strzał w dziesiątkę. Przynajmniej według mnie jest jej nawet ładniej, niż wcześniej i tym razem na pewno tak zostanie.

Bez zbędnego przedłużania, Miyoung chwali się swoimi nowymi włosami.















Próbowałam wyjść z nią poza mieszkanie i zrobić kilka zdjęć na zewnątrz korzystając ze ślicznego słońca - niestety wiatr, krzyczące dzieci i mój stres mi w tym przeszkodziły, więc zostały jedynie zdjęcia z pokoju.